
Nad
"Rudzkim" zaskoczyła mnie cisza. Słońce właśnie wschodziło nad lasy
nad horyzontem barwiąc turzycowiska na czerwono. Ptaki obudziły się dopiero
dobrą godzinę później, tym razem najbardziej rannym ptaszkiem był
"stary" Wróbel.
Wszedłem na wieżę widokową ale wiatr błyskawicznie
wywiał mi ten pomysł z głowy. Ruszyłem więc na przełaj przez zamarznięte
mokradła tak jak często robiłem to za dzieciaka.
Dobrze było poczuć się znowu
jak u siebie, przypomnieć stare ścieżki, a nawet znaleźć zaspę niemal po pas.
Mróz poradził sobie nawet ze spienioną wodą "Rudzkiego" pod mostem
kolejowym, tworząc fantazyjną formę z lodu i śniegu.
Do domu wracałem w
wyśmienitym nastroju. Myślę, że wrócę tam wiosną tak wczesną jak tylko zdołam.
Więcej zdjęć z wycieczki w galerii Picassa.